Radość i spełnienie
Jak każda matka lubię patrzeć na swoje dzieci. Kiedy się bawią beztrosko, śmieją, tańczą i biegają. Najbardziej lubię ich widok bezpiecznie śpiących w łóżku, po całym dniu różnych przeżyć: radości, niepokojów, obaw, nie raz poważnych rozmów, ale też płaczu ze śmiechu do utraty tchu i wygłupów.
Kiedy już na koniec dnia, po ostatnich bojach o swoje prawa i niezależność :), śpią umyte i pachnące bezpiecznie w łóżkach to „serce klęka”. Przyznacie, że to jest piękny widok, zapierający dech w sercu.
Muszę się jednak przyznać do tego, że jeszcze bardziej podoba mi się widok moich dzieci zaangażowanych w pracę. Kiedy robią to, co do nich należy. Tak same z siebie. Widzicie to… Odkładają talerze do zlewu, pomagają najmłodszej siostrze znaleźć „buciki Elzy”, wykonują swoje obowiązki szkolne i domowe, pomagają sobie wzajemnie.
Czasem przychodzi im to łatwo, tak jak i dorosłym, bez zastanowienia z automatu, a czasem zmagają się ze sobą. I to właśnie to lubię najbardziej. Wiem, że stoją wtedy przed konkretnym wyborem. I ta ich wolność, to co z nią robią, jest wspaniała. Nie wiem czy tylko ja tak mam czy każda matka, ale serio czuje ich dylematy i obserwuję te zmagania.
Mówiąc konkretnie. Na przykład zmywarka. Otwiera drzwiczki, żeby schować kubeczek i … widzi, że trzeba ją rozładować. Ma dylemat! Może zamknąć drzwiczki i włożyć talerz do zlewu (taka metoda uniku) a może jednak ją rozładować? Jeśli podejmie decyzję, by ją rozładować wygra życie! Potrafi postawić uczynność nad swoje lenistwo i wygodę. A taka postawa to klucz do odniesienia sukcesu w życiu. To recepta na szczęście!
Lubię ich widzieć, kiedy wychodzą ze swojej strefy komfortu (tego ja, ja, ja i moje, moje, moje): zwalniając miejsce staruszce i stać na nogach przez godzinę, odwiedzając chorą sąsiadkę czy potowarzyszyć jej przez chwilę. W takich momentach dojrzewają na moich oczach a to jest coś! To jest moc! To jest wielka radość!
Pierwszym placem boju jest dom. Uśmiech pomimo zmęczenia, drobna przysługa mimo zniechęcenia. Takie gesty są w cenie i budują naszą rodzinną kulturę. Potem pomagamy innym przez akcje charytatywne w parafii, w szkole, w klubach, do których uczęszczają moje dzieci.
Każde dziecko jest inne i w innym wieku. Jednak każde z nich może myśleć o innych, pomagać na miarę swoich możliwości, dawać swoje umiejętności, czas i serce. To cenna lekcja na cale życie.
Co by im tu dzisiaj zaproponować? Może odkurzanie? To też miły widok.