Stół to nie tylko posiłek
Jeszcze przed ślubem myślałam o tym, że rodzina powinna jadać razem posiłki. Mam przed oczami obraz szczęśliwych uśmiechniętych rodzin razem przy stole usługujących sobie wzajemnie. Trochę jak z reklamy płatków śniadaniowych w amerykańskim filmie – wiecie o co mi chodzi. Ta wizja mojej rodziny była mi bardzo bliska. Po ślubie mój mąż już pracował a ja jeszcze studiowałam. Już wtedy chociaż nie mieliśmy dzieci zjedzenie wspólnie posiłku było wyzwaniem. Mimo to kto by się tym przejmował. Bardzo się kochaliśmy, odbijaliśmy sobie weekendami i generalnie zupełnie nie zdawałam sobie sprawy, że to że coraz rzadziej jadamy razem jest jakimś problemem.
Urodziło się pierwsze dziecko i totalnie zamieszało rytmem dnia. Zawsze za wcześnie lub za późno na wspólne śniadanie czy kolacje nie wspomnę o obiedzie, bo ten posiłek w tygodniu spisany jest na straty.
Rodziło się kolejne i kolejne dziecko i tempo życia nabierało prędkości. Razem pod jednym dachem ale pochłonięci mnóstwem spraw pilnych i pilniejszych. Właściwie to razem ale oddzielnie. Z trudem przypominam sobie jak właściwie wyglądały nasze dni. Wszystko zlewa się w jeden szalony okres gdzie jedynym szczęśliwym momentem było policzenie czystych, pachnących i bezpiecznie śpiących dzieci przed padnięciem na twarz do łóżka.
ZJEMY COŚ? JUŻ JADŁAM Z DZIEĆMI – ZNACIE TO – ALBO PADAM NA TWARZ NIC JUŻ DZIŚ NIE ZJEM ALBO MASZ KOLACJE W LODOWCE ODGRZEJ SOBIE,
– NIE DZIĘKUJE ZJADŁEM NA MIEŚCIE
Tak było przez parę lat do momentu, kiedy usłyszałam doskonałą w swej prostocie radę od bardzie „dzieciatej” i doświadczonej żony. Powiedziała mi, że jeden wspólny rodzinny posiłek jest sekretem szczęścia każdej rodziny. Ta rada i moja wizja – rodziny z reklamy tym razem niech będzie margaryny;) była na tyle kusząca że spróbowałam i nadal próbuje, bo to tylko i aż jeden posiłek dziennie. Kto próbował ten wie jaki to wyczyn logistyczny. Czasami mam wrażenie, że trzeba zaginać czas by to mogło dojść do skutku ale dobre rzeczy kosztują. Teraz jadamy wspólne śniadanie. Siadamy razem do stołu i patrzę na mojego męża i moje dzieci słucham czym żyją. Opowiadamy o swoich radościach i troskach. To czas kiedy jesteśmy razem i czujemy się rodziną. Wspólny stół nas jednoczy.
Stół to nie tyko posiłek to szkoła dobrego wychowania, kultury osobistej, to czas na pokonywanie swoich wad – gadulstwo, łakomstwo, egoizm. Dlaczego o tym piszę? Bo to świetnie działa w mojej rodzinie. Wprowadzenie tej małej zmiany do naszego życia zmieniło nas i dzięki niej zbudowaliśmy rodzinną kulturę. Jeśli posadzisz starsze dziecko z młodszym to będą mieli szanse pomagać sobie wzajemnie, okazać troskę, zainteresowanie, przejdą na inny poziom co będzie wielkim krokiem w tworzeniu relacji braterskiej. Krojenie kotlecika młodszej siostrze czy wycieranie brudnej bródki to świetne ćwiczenia umiejętności społecznych. Do tego Ty jako mama siedzisz sobie z nimi razem jako członek rodziny a nie pomoc kuchenna.
Jeśli marzysz o radosnych wspólnych rodzinnych posiłkach to nie zwlekaj zacznij już dziś. JEDEN WSPÓLNY RODZINNY POSIŁEK TYLKO TYLE I AŻ TYLE BY TWOJA RODZINA STAŁA SIĘ SILNA.
Daj mi znać czy udaje wam się znaleźć wspólny czas na jeden rodzinny posiłek dziennie, jeśli tak to opowiedz jak Ci się to udaje a jeśli nie to jakie napotykasz trudności?
Tak to świetny zwyczaj, również praktykujemy wspólne posiłki. Na chwilę obecną nie jest to trudne ponieważ jestem z małymi dziećmi w domu:) Mam nadzieję że jak podrosna i z biegiem czasu również będziemy to czynić 🙂 ważne jest uświadomić sobie że jest to bardzo potrzebny zwyczaj dla budowania relacji rodzinnej, wtedy będzie łatwiej się zmotywować do realizacji tego pięknego i wartościowego zwyczaju.
Ja z kolei jestem na takim etapie, że po błogich czerech latach małżeństwa dołączyło do nas dzieciątko. Celebrowane wspólnie obiady odeszły w niepamięć, chyba że da się taki obiad zjeść nad dzieckiem 😀 a taki trochę nieodkładalny egzemplarz nam się trafił. Ciężkie te początki, rzeczywiście wspolnych posiłków brakuje. Bardzo się też trzeba pilnować, żeby całkiem tej relacji z mężem nie zepsuć… A nie jest łatwo, mam czasem takie myśli, że chyba go zaraz zastrzelę, bo za wolno je, a przecież trzeba dziecko przejąć ? mam nadzieję, że jakoś powoli wszystko poukładamy 🙂
Tak samo jak Tobie tak i mi bardzo zależy na wspólnych posiłkach. Mój mąż nie widzi w tym nic nadzwyczajnego, dlatego to raczej ja dbam o to, by razem zjeść chociaż raz dziennie, ale… Widzę że uczy się ode mnie. Ostatnio trochę się pokłóciliśmy, w efekcie czego poszłam na kolacje nie informując o tym męża. Po czasie usłyszałam wyrzut, że nawet nie powiedziałam że idę na kolacje, a przecież jadamy razem. ?
Gratuluję! Brawo dla Ciebie za chęć i odwagę w tworzeniu tego bloga! Już sam Twój instagram jest taki…. hymnmm?? Jakby to ująć??? Wiem, AUTENTYCZNY!Dlatego wcale się nie dziwię, że założenie bloga to była tylko kwestia czasu:) i oczywiście Twojej niesamowitej energii i organizacji! Na koniec ” Pani Agnieszko do dziela”:) pozdrawiam Małgorzata Tomaszewska
Właśnie o tym marzę! W ciągu tygodnia bardzo o to trudno, ale w weekend nie ma wymówek. Obowiązkowo śniadania i obiady, z kolacja różnie:/ największym problemem jest nieumiejętność usiedzenia w miejscu przez starszaka – 5-latka. Walczę z tym, ale nie wiem jak… co chwile chce wstawać i namawia także do tego młodsza siostrę… no i ważne, żeby telefony odłożyć!
Tak. Wspólne posiłki to jest to. W domu rodzinnym zawsze jadaliśmy wspólnie i nie wyobrażałam sobie aby w mojej rodzinie było inaczej. U nas również śniadanie jest tą porą dnia gdzie jemy wszyscy razem-na razie we trójkę ale liczymy że kiedyś będzie nas więcej☺️. Synek ma 14 miesięcy ale potrafi się dzięki temu skupić na jedzeniu a my z mężem przy okazji rozmawiamy o tym co nas czeka danego dnia. Fajnie że o tym piszesz i bardzo się cieszę że ten blog powstał. Będzie fajnym drogowskazem albo „przypominajką”. Pozdrawiam Was ciepło☺️
Dziękuję Agnieszko? również jestem zadania, że stół jednoczy rodzinę i to ogromny luksus móc wspólnie zasiadać do posiłków? smutne, że w tylu domach jest to pomijanie, z różnych przyczyn. Mi, jako matce, również towarzyszy idea, by dzieci zapamiętali dom jako tą jedność przy stole, mimo całej swej różnorodności
Ciekawy pomysł. Chyba musimy spróbować. W naszym przypadku to będzie wspólna kolacja! 😉
Gratuluję podjęcia pisania bloga, teksty czyta się z przyjemnością. Czekam na więcej.
Pozdrawiam,
Agata
Próbuję zbierać wszystkich przy stole, z własnego dzieciństwa pamiętam, że były to miłe chwile, szczególnie mając zapracowanego tatę 🙂 Mimo że mamy dopiero dwie dziewczynki, jest ciężko… Czekam na te „magic happens”, ale szybko się zniechęcam gdy tego nie ma 🙁 może mam za wysokie oczekiwania…?
Pókii co, jesteśmy 2 osobową rodziną i udaje nam się jadać wspólnie kolacje. Jestem pod wrażeniem Waszej organizacji, z przyjemnością będę śledzić tego bloga. Życzę głowy pełnej pomysłów : )
Nam się udaje na razie zjeść czasami nawet trzy wspólne posiłki, ale ja nie pracuję zawodowo. Zajmuję się domem i dziećmi i prawdopodobnie przez to często jestem pomocą kuchenną podczas kolacji? ale pracuję nad zmianą
Dziękuję za ten artykuł! Bardzo dobra rada ? Od razu pomyslałam o tym co powiedział mi mój mąż gdy byliśmy jeszcze narzeczeństwem: „Gdy będziemy już mieszkać razem to będziemy chodzić spać i wstawać rano razem.” Przyznam że jest to na początku nie lada wyzwanie gdy jedno z małżonków jest skowronkiem a drugie sową! I staje się jeszcze trudniejsze gdy pojawia się dziecko. A wiąże się to z tym artykułem w ten sposób że dzięki temu prawie zawsze, z nielicznymi tylko wyjątkami, jemy razem śniadanie. I potwierdzam że bardzo lubię ten czas właśnie ze względu na chwilę do rozmowy i dzielenia się 🙂 jak na razie kolacje też w miarę udaje nam się jeść razem 🙂
Jest z nami już pierwsza pociecha i jak na razie wciąż wychodzi nam wspólne dzielenie posiłków.
A rada o przynajmniej jednym wspólnym posiłku dziennie ląduje w moim notatniku! Pozdrawiam!