Jaki jest klimat Twojego domu?
Każdego dnia w naszych domach dzieje się coś wyjątkowego. Czy robimy to świadomie czy zupełnie bez namysłu, tworzymy KULTURĘ RODZINNĄ. To, czy mamy radosne i jasne domy czy mniej radosne, to w dużej mierze nasza zasługa. Czym ta „kultura rodzinna” jest dla mnie?
To atmosfera jaką tworzymy – tradycja, prawo i wartości jakie wyznajemy. Nasuwa mi się takie proste porównanie – to taki „autopilot”, w który wyposażamy dzieci na całe życie. To specjalny zestaw uniwersalnej wiedzy, która przyda się w każdej sytuacji. Swoisty pakiet gotowych podpowiedzi, jak się zachować w różnych sytuacjach.
Nikt nie lubi mieszkać lub pracować z ludźmi niekulturalnymi. Pomyśl o kulturze jaką wyniosłaś ze swojego domu. Na pewno jest tam sporo pięknych wartości i tradycji, swoistych zwyczajów tego szczególnego sposobu bycia jaki macie właśnie Wy. A może jest też coś czego nie chcesz powielać na przyszłość we własnej rodzinie?
Dobrze sobie zdać sprawę z tego, że każda najbardziej prozaiczna codzienna sytuacja jest sytuacją wychowawczą. Czy się uśmiechniesz czy „zmarszczysz”, będziesz cierpliwa czy nerwowa, czy odpowiesz składnie czy mrukniesz pod nosem, zrobisz to co do ciebie należy tu i teraz czy odłożysz na inny moment, albo na nigdy (ile jest tych spraw).
Dobrze być tego świadomą, bo to właśnie jest świadome macierzyństwo. Nie ma przerwy od bycia rodzicem i wychowawcą.
Nie mam zamiaru was straszyć i przygniatać jakimś ciężarem odpowiedzialności, którego nie będziecie w stanie dźwignąć. Wystarczy zapamiętać, że to, czego dzieci chcą od rodziców to po pierwsze MIŁOŚĆ! A to nie takie trudne! Dzieci są przecież owocem naszej miłości. Choć rutyna codziennych spraw może nam to trochę skomplikować, kochamy nasze dzieci nawet jak nabroją. Nawet jak nas martwią, pokazują język a nawet jak nas przezywają, że jesteśmy „głupią babą” (to taki mój osobisty przykład) i szykują rebelie by przejąć władze i panowanie w domu podjudzając młodsze rodzeństwo do buntu. Tak się czasem dzieje, zwłaszcza jeśli nie ma zgody na jakąś nieodpowiednią zabawę albo film. Wy pewnie macie dużo grzeczniejsze dzieci.
Ale wracam do tej MIŁOŚĆI. Warto pamiętać o tej potrzebie. Trzeba podkreślić tu 2 ważne aspekty: miłość rodziców wobec siebie. I to jest konkretne zadanie, bo „kochać” to czasownik. To się robi moje drogie. Zatem potrzeba okazywania, miłości, delikatności i uprzejmość oraz wsparcia jest jedną z tych potrzeb dziecka (często o tym zapominamy a nawet myślimy, że czas dla mamy i taty jest czasem zabranym dziecku: taki paradoks). A druga potrzeba – to miłość okazywana dziecku. MIŁOŚĆ, KTÓRA JEST WYMAGAJĄCA, bo przecież wychowujemy nasze dzieci i choć czasem nazwą cię „głupią babą” to nie znaczy, że przestały cię kochać, tylko ewidentnie mają inne zdanie na temat decyzji jaką podjęłaś. To, że przez jakiś czas będą się dąsać i będą niezadowolone nie zmieni ich miłości do Was. Zadowolenie dziecka to za mało do podejmowania słusznych wychowawczych decyzji. I to, że pięciolatek tak Cię nazwie wcale nie znaczy, że jesteś tą „głupią babą”. Jesteś najlepszą mamą dla swojego dziecka. Mamą, która świadomie wychowuje swoje dziecko i właśnie dlatego stawia granice i pomaga dojrzewać.
Przy okazji pozdrawiam wszystkie „głupie baby”! Nie dajmy się zwariować. Dzieci są po to, by je wychowywać!
To jak jest u Was? Macie w domu same grzeczne dzieci?
Pamiętajmy, mamy tę moc.